Zima za pasem, wiele osób myśli o wynajmie, a część o kupnie własnego apartamentu w górach. To nie tylko ci, którzy chcą uciec od zgiełku miasta, ale także osoby planujące zakup w celach inwestycyjnych — by zarabiać na wynajmie. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że ten segment rynku jest niewielki i zarezerwowany dla kilku dużych ogólnopolskich deweloperów. W rzeczywistości zaś działa na nim wiele małych lokalnych firm. Deweloperzy mają w ofercie sporo inwestycji w górskich rejonach kraju.
Najwięcej inwestycji powstaje w województwie małopolskim (42), głównie w Zakopanem, wkrótce ruszy m.in. budowa condohotelu Nosalowy Dwór, a na etapie planowania jest condohotel spółki Qualia Development. Pojedyncze projekty można znaleźć też w Krynicy Zdroju, Szlachtowej i Paczułtowicach.
— W apartamenty wakacyjne inwestuje coraz więcej osób. Ostatnie niepewne miesiące na rynkach finansowych i kolejne afery związane z firmami gwarantującymi wysokie zyski powodują, że inwestorzy, także ci mniejsi, coraz częściej rozważają możliwość zarabiania na nieruchomościach w kurortach — mówi Grzegorz Kosiura, dyrektor zarządzający portalu InwestycjewKurortach.pl.
Większa dostępność
Ceny apartamentów wakacyjnych w ciągu ostatnich dwóch lat znacznie spadły. Sprawia to, że coraz więcej osób jest zainteresowanych taką inwestycją. Wśród kupujących można wyróżnić kilka grup — klienci kupujący nieruchomość tylko dla siebie, osoby, które chcą zarówno samodzielnie spędzać wakacje w apartamencie, jak i zarabiać na jego wynajmie pod swoją nieobecność oraz inwestorzy nastawieni wyłącznie na zysk.
— Przekonanie, że zakup apartamentu w kurorcie to luksus jest mitem. Wśród nabywców apartamentów są zarówno bardzo zamożni klienci, wytrawni inwestorzy kupujący po kilka lokali, jak i osoby, które szukają bezpiecznego produktu finansowego i kupują tylko jeden, mniejszy apartament. Wolą przeznaczyć swoje oszczędności zebrane w ciągu wielu lat na zakup nieruchomości pod wynajem niż trzymać pieniądze na lokatach bankowych — przekonuje Marcin Dumania, prezes Sun&Snow.Niewielkie apartamenty wakacyjne w miejscowościach turystycznych można kupić już za 150 tys. zł.
— Naprawdę duży wybór można mieć dysponując kwotą 200-300 tys. zł — dodaje Bartosz Turek, analityk rynku nieruchomości Home Broker.
Ceny różnią się zależnie od miejscowości, wielkości apartamentu, położenia na piętrze, widoku z okien, czy udogodnień, jakie proponuje deweloper danej inwestycji. Wiele osób, które marzą o drugim domu nad morzem lub w górach, a nie dysponują wystarczającą ilością gotówki zastanawia się, czy opłacalne jest zaciągnięcie kredytu.
— Z doświadczenia wiemy, że optymalne jest kredytowanie połączone z wpłatą własną na poziomie 20-30 proc. To oznacza, że wystarczy mieć około 30 tys. zł i zdolność kredytową, aby stać się właścicielemapartamentu. Jednak za każdym razem decyzja inwestora uzależniona jest od jego sytuacji finansowej, wcześniejszych doświadczeń i preferencji — mówi Marcin Dumania.
To, czy opłacalne jest zaciągnięcie kredytu na apartament wakacyjny, w dużym stopniu zależy od tego, w jakim celu jest kupowana nieruchomość.
— Jeśli kupujemy apartament w celach wypoczynkowych to kwestia uznaniowa.
Jeśli w celach inwestycyjnych — zaciągnięcie kredytu musi być dobrze skalkulowane. Zazwyczaj, profity z wynajmu pokrywają spłatę raty kredytu z lekkim naddatkiem. Najbezpieczniejszym rozwiązaniem wydaje się więc kupienie apartamentu od dewelopera, który zajmie się później jego najmem, gwarantując nam zapisany w umowie zysk — radzi Grzegorz Kosiura.
żródło:nieruchomości.pb.pl