Wyższa rata kredytu walutowego to pikuś w porównaniu ze wzrostem zadłużenia spowodowanym osłabieniem złotego. Najprawdopodobniej nawet 200 tys. kredytobiorców ma mieszkania obciążone długiem przewyższającym ich wartość!
Jeszcze nigdy polscy kredytobiorcy zadłużeni we franku nie płacili za niego 3,5 zł, a taki kurs był przez chwilę we wtorek. Na szczęście, od wybuchu kryzysu finansowego jesienią w 2008 r., amatorów szwajcarskiej waluty systematycznie ubywało. Ich zapał studziło nie tylko ryzyko znacznego osłabienia złotego względem franka, ale także regulacje Komisji Nadzoru Finansowego, ograniczające dostępność kredytów walutowych. Paweł Matkowski z Expandera informuje, że obecnie franki pożycza Polakom już tylko siedem banków. A przypomnijmy, że przed kryzysem robiło to aż 18 banków
Związek Banków Polskich jeszcze nie podał informacji o sytuacji na rynku kredytów hipotecznych w drugim kwartale. W pierwszym na kredyt we frankach zdecydował się zaledwie co 20. kredytobiorca. Trzy lata wcześniej - w szczycie popularności franka - przeszło siedmiu na dziesięciu wybierało tę właśnie walutę. Tak więc to przede wszystkim oni, prawdopodobnie przeszło 100 tys. z 700 tys. polskich gospodarstw domowych zadłużonych we frankach, są dziś w pułapce. Zaciągnęli bowiem kredyt, gdy rekordowo niski był kurs tej waluty (2-2,5 zł), a równocześnie ceny na rynku mieszkaniowym osiągnęły najwyższy poziom.
Dlaczego Polacy tak pokochali franka? Bo kredyt w tej walucie był zdecydowanie najtańszy.
Halina Kochalska z Open Finance przypomina, że w połowie 2008 r. miesięczna rata przeciętnego 30-letniego kredytu we frankach o równowartości 300 tys. zł wynosiła ok. 1560 zł. Natomiast kredytobiorca zadłużający się w złotych płacił wówczas ratę w wysokości ok. 2120 zł, czyli wyższą o ponad jedną czwartą.
Od tego czasu sytuacja obydwu wspomnianych wyżej grup kredytobiorców zmieniła się diametralnie. Dziś to ta pierwsza, zadłużona we frankach, płaci przeciętnie nawet o ponad 100 zł wyższą ratę. - Aby spłacający kredyt frankowy znów był górą, kurs szwajcarskiej waluty musiałby spaść poniżej 3,26 zł - informuje analityczka Open Finance. I dodaje, że raty mogą się zrównać wcześniej. Zależy to jednak od tego, czy i w jakim tempie rosnąć będzie stopa WIBOR, po jakiej największe banki w naszym kraju są skłonne udzielać pożyczek innym bankom. Od tej stopy zależy bowiem oprocentowanie kredytów złotowych. - Ostatnio WIBOR rośnie jak szalony, co jest skutkiem czterech tegorocznych podwyżek stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej - przypomina Kochalska. W tym roku rata naszego przykładowego kredytu złotowego poszybowała z tego powodu aż o mniej więcej 130 zł. Jednak w tym czasie rata kredytu frankowego wzrosła o mniej więcej 152 zł.
O wiele większym zagrożeniem dla kredytobiorców walutowych jest wzrost ich całkowitego zadłużenia. Może ono obecnie przewyższać wartość kredytowanej nieruchomości. Ci kredytobiorcy, gdyby stracili pracę, nie mogliby się ratować, sprzedając mieszkanie w celu spłacenia kredytu. Marcin Krasoń z Open Finance policzył, że w przypadku kredytu na 300 tys. zł zaciągniętego latem 2008 r., trzeba by oddać bankowi dodatkowe 170-180 tys. zł! A przy założeniu, że cena mieszkania spadła o 10 proc., oznacza to konieczność dołożenia z własnej kieszeni ok. 200 tys. zł.
Ilu kredytobiorców może być w podobnej sytuacji? Szef komitetu finansowania nieruchomości przy Związku Banków Polskich Jacek Furga przyznaje, że banki nie mają tego typu danych. Ekspert rynku nieruchomości Andrzej Saniewski ocenia, że takich kredytobiorców, którzy - jak określa - są "pod wodą", może być 150-200 tys. Saniewski uwzględnił tych, którzy w latach 2006-08 zaciągnęli kredyty we frankach, mając niewielki wkład własny bądź nie mając go wcale.
Nie oznacza to, że ci, którzy mają kredyt we frankach, powinni go teraz przewalutować. Analitycy radzą poważnie się nad tym zastanowić, bo taka operacja oznaczałaby stratę i dodatkowo konieczność płacenia rat wyższych nawet o 60-80 proc. Lepszym rozwiązaniem ich zdaniem jest oczekiwanie na umocnienie złotego i regularne spłacanie rat kredytowych. NBP podaje, że dwóch na 100 kredytobiorców ma problemy z terminową spłatą kredytu. Przy czym ten odsetek dla kredytów frankowych wyniósł 1,49 proc. Niepokoić może to, że przed rokiem był on niższy - 1,11 proc.
- Pocieszeniem dla zadłużonych może być fakt, że szwajcarski bank centralny (SNB) nie podnosi stóp procentowych, bo umacnianie się franka nie leży w interesie tamtejszej gospodarki - mówi Marcin Krasoń.
Koalicja pomocy zadłużonym w walutach
W Sejmie są już trzy projekty ustaw dotyczących spreadów walutowych. Dziś spread, czyli różnica między kursem kupna i sprzedaży franka szwajcarskiego w bankach, waha się od 5 proc. do nawet 13 proc. Ile wynosi - zależy od banku.
O zmniejszenie tych różnic zaczął zabiegać wicepremier Waldemar Pawlak. Chciał zmian w prawie bankowym, które umożliwiłyby rozliczenie raty pożyczki po średnim kursie NBP. PO chciała zmieniać ustawę o kredycie konsumenckim.
Wczoraj resort gospodarki ogłosił porozumienie koalicjantów. - Mamy wspólny interes - obniżenie spreadów. Do ustawy o kredycie konsumenckim i do prawa bankowego wprowadzimy zapisy dające każdemu możliwość spłaty raty kredytu w walucie, w której go zaciągnął - mówi Sławomir Neumann z PO.
Gwałtownie rosnący kurs franka to żadne zaskoczenie. Brak rozwiązania dla Grecji doprowadzi inwestorów do paniki, którą mogło spowodować wszystko. Ten problem z kwartału na kwartał narasta, a inwestorzy reagują totalną ucieczką od wszystkiego co ryzykowne, kupując franka, a także jena i dolara. Pamiętajmy jednak, że to, co się teraz dzieje, nie świadczy o słabości złotego, ale o sile franka. Jego obecna cena jest jednak kompletnie nieuzasadniona i wkrótce nastąpi korekta - dlatego kredytobiorcom radzę zacisnąć zęby i przetrzymać trudny okres, bo przewalutowanie kredytu to oznaka niepotrzebnej paniki. W najbliższym czasie na pewno dojdzie do jeszcze jednej dużej podwyżki kursu, gdy ogłosi się decyzję o restrukturyzacji greckiego długu. Choć nikt nie chce tego przyznać, los Grecji jest już przesądzony. Ten wrzód trzeba przeciąć, nazwać straty po imieniu i rozpocząć nowe otwarcie dla Grecji.
Przemysław Kwiecień, X-Trade Brokers
Wydawało się, że przegłosowanie przez Grecję pakietu oszczędnościowego uspokoi sytuację. Potem pojawiły się obawy o gospodarkę Włoch, które przez dłuższy czas znajdowały się poza głównym nurtem kryzysu. Wystarczył drobiazg - kłótnia we włoskim rządzie - by wywołać panikę. Inwestorzy zadali sobie pytanie, co będzie, jeśli Włochy będą potrzebować pomocy, i szybko zdali sobie sprawę, że nie da się jej udzielić głównie ze względu na wielkość włoskiej gospodarki.
W ciągu kilku tygodni frank będzie zyskiwał dopóty, dopóki rynek się nie przekona, że europejscy politycy mają sytuację pod kontrolą. Niestety, dotychczasowe działania polegające na gaszeniu kolejnych pożarów nie napawają optymizmem. Dopóki na rynku nie pojawi się zaufanie do strefy euro, to euro i złoty będą dalej traciły.
Alfred Adamiec, DM Alfa
Termin gwałtownego wzrostu kursu franka nie jest przypadkowy, a złożyło się na to kilka przyczyn z kłopotami Grecji i polityczną awanturą we Włoszech na czele. Na pewno reakcja na informacje z Włoch jest gwałtowna, jednak za wcześnie mówić o krachu na giełdach, choć nie można go wykluczyć. Tak samo jest z kursem franka, który w najbliższym czasie może poszybować nawet do 4 zł. Uważam jednak, że będzie to wzrost szarpany - w czasie trendu wzrostowego kurs franka może spaść do 3,30-3,35 zł. Powrót do wieloletniego trendu osłabiania franka jest możliwy, bo szwajcarska waluta jest przewartościowana, ale to kwestia wielu miesięcy.
żródło: wyborcza.biz